Sprawa Kramerów z widokiem na Chrysler Building
Dziś znów wracamy do klasyki amerykańskiego kina. Przypomnimy film nagrodzony aż 5 statuetkami Oskara, we wszystkich najważniejszych kategoriach. I słusznie, bo jest dziełem naprawdę wyjątkowym, poruszającym bardzo trudny i zawsze aktualny temat. To historia zmęczonej macierzyństwem kobiety oraz mężczyzny, który – mimo że ma kilkuletniego już syna – roli taty dopiero się uczy.
Film będzie dla nas również pretekstem do opowiedzenia o najbardziej cenionym przez architektów nowojorskim wieżowcu – Chrysler Building. A dodatkowo na koniec zachęcimy do spróbowania jednego z najlepszych nowojorskich hamburgerów. Zapraszamy!
Sprawa Kramerów / Kramer vs. Kramer (1979), reż. Robert Benton
Jak wspomniałam na wstępie, film zdobył w 1980 roku aż pięć Oskarów. Najlepszy film, najlepsza pierwszoplanowa rola męska dla Dustina Hoffmana (choć moim zdaniem w tym rozdaniu to Al Pacino bardziej zasługiwał na nagrodę za fantastyczny, choć nienowojorski film „I sprawiedliwość dla wszystkich”), najlepsza drugoplanowa rola kobieca dla Meryl Streep (jej pierwszy Oskar!) oraz dwie nagrody dla Roberta Bentona – za reżyserię i za scenariusz adaptowany. „Sprawa Kramerów” to historia rodziny, którą poznajemy w najtrudniejszym dla niej momencie. Joanna, żona i mama – przemęczona codziennością, znudzona i przerażona tym, że życie przecieka jej przez palce, postanawia zostawić męża i kilkuletniego syna. Ted – mąż i tata, ale przede wszystkim bardzo ceniony specjalista od reklamy, musi stawić czoło zupełnie nowej, początkowo bardzo przerażającej rzeczywistości.
Na pomysł adaptacji książki Avery Cormana wpadł młody producent filmowy Richard Fischoff. To on zauważył, że opisana w niej historia może być traktowana jako kontynuacja filmu „Absolwent”. W związku z tym naturalnym i jedynym kandydatem do zagrania roli Teda Kramera był Dustin Hoffman. Ten jednak w ogóle nie chciał rozmawiać o nowych projektach. Był wówczas w trudnym momencie życia, właśnie rozstawał się ze swoją pierwszą żoną, a w dodatku toczył batalię sądową z twórcami poprzedniej produkcji, w której uczestniczył. Fischoff i Benton, reżyser filmu, byli jednak zdeterminowani – wprosili się do hotelu, w którym wówczas Hoffman pomieszkiwał, i przekonywali go tak długo, aż się zgodził.
Meryl Streep natomiast wcale nie była pierwszą kandydatką do roli porzucającej rodzinę Joanny. Na giełdzie nazwisk pojawiały się bardzo popularne wówczas Ali MacGraw, Faye Dunaway, Jane Fonda, czy Kate Jackson. Streep, wówczas jeszcze zupełnie nieznana, właśnie ukończyła zdjęcia do „Łowcy Jeleni” i w „Sprawie Kramerów” miała podobno zagrać rolę epizodyczną. Na zdjęciach próbnych ujęła jednak wszystkich głębokim zrozumieniem postaci Joanny i motywów jej postepowania. Dodatkowo Dustin Hoffman, który w aktorstwie ceni jedynie prawdziwe, nieodegrane emocje, chciał wykorzystać osobiste, bardzo trudne doświadczenie Streep. Kilka miesięcy wcześniej zmarł John Cazale – genialny aktor, którego mogliśmy zobaczyć w tak świetnych filmach jak „Ojciec Chrzestny” czy „Pieskie popołudnie”. Meryl Streep, która była z nim związana przez kilka lat, głęboko przeżyła jego śmierć. Hoffman chciał wykorzystać na planie filmowym trudne emocje, z jakimi zmagała się w życiu prywatnym. I to właśnie on przekonał produkcję, że Meryl Streep będzie idealna do roli Joanny.
Dustin Hoffman, początkowo niezdecydowany, ostatecznie stał się motorem całej tej niezwykłej produkcji. To on spędzał na planie długie godziny, przygotowując do pracy swojego ekranowego syna, granego przez Justina Henry’ego. To on prowokował Meryl Streep do jeszcze większych emocji za pomocą nieoczekiwanych – ocierających się o nękanie i mobbing – chwytów. Tuż przed nagraniem jednej ze scen bezlitośnie wspominał zmarłego Cazale’a, przy kolejnej, w której Streep miała pokazać wściekłość i gniew, nawet ją spoliczkował. Nie był na pewno łatwym do współpracy aktorem. Trudno ocenić, czy zastosowane przez niego środki były konieczne. Ważne, że w efekcie Meryl i Dustinowi udało się stworzyć niezwykłą filmową relację, która nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. „Sprawa Kramerów” to obraz bardzo kameralny, trochę teatralny. Jego główna siła tkwi w świetnych, niezwykle żywych i prawdziwych dialogach oraz wyjątkowej dynamice postaci.
Większość scen powstała we wnętrzach – w domu Kramerów, w biurze Teda, ale też w popularnym nowojorskim barze J.G. Melon. Zanim jednak przejdziemy do serwowanych tam – jednych z najlepszych – nowojorskich hamburgerów, zaproszę Was do najpiękniejszego nowojorskiego drapacza chmur – Chrysler Building. Bo to właśnie ten budynek widać z biura Teda, po którym oprowadza swojego syna. I to właśnie tym wieżowcem obaj są zachwyceni.
Chrysler Building
Wielokrotnie wybierany przez architektów jako najładniejszy nowojorski wieżowiec. Do dziś zachwyca swoją sylwetką, pięknymi stalowymi wykończeniami oraz niezwykłymi gargulcami. Jest to jednak najmniej dostępny z nowojorskich drapaczy chmur. Obecnie turyści mogą zwiedzać jedynie lobby. Warto tam zajrzeć choćby na chwilę, by przekonać się, z jaką troską dbano o piękny wystrój tego miejsca. Pozostałe części nieruchomości są wynajęte na potrzeby biurowe i niedostępne dla zwiedzających. Ale nie zawsze tak było, a sam budynek miał do zaoferowania znacznie więcej niż tylko powierzchnię biurową.
Taras widokowy
Początkowo na 71. piętrze znajdował się taras widokowy. Niestety już w 1945 roku został zamknięty dla zwiedzających. Czemu? Prawdopodobnie ze względu na fakt, że znacznie większą popularnością cieszył się wówczas widok z 86. piętra Empire State Building.
Klub w chmurach
Od dnia otwarcia budynku do 1979 roku na 66. i 67. piętrze budynku działał Cloud Club. Powstał na prośbę głównego najemcy zajmującego 14 pięter – firmy Texaco. Początkowo był niezwykle popularnym, bo jedynym takim miejscem w Nowym Jorku. W najlepszych czasach miał 300 członków reprezentujących blisko 180 przedsiębiorstw. Z czasem jednak, gdy powstawało więcej podobnych miejsc, „Klub w chmurach” cieszył się coraz mniejszym powodzeniem. Gdy w 1977 Texaco przeniosło siedzibę do Westchester, klub stracił najważniejszych członków i w rezultacie dwa lata później został zamknięty.
Mieszkanie do wynajęcia
W Chrysler Building, w początkowym okresie, znajdowały się także mieszkania. Na najwyższym piętrze swój apartament miał Walter P. Chrysler. Ale nie tylko on był mieszkańcem tego wyjątkowego obiektu. Na 61. piętrze, na wysokości słynnych i pięknych gargulców, mieszkała najsłynniejsza nowojorska fotografka – Margaret Bourke-White. To ona była autorką pierwszej okładki magazynu „Life”, a przede wszystkim pierwszą kobietą pełniącą funkcję korespondentki wojennej w czasie II wojny światowej. To wyjątkowo barwna postać, o której na pewno jeszcze będziemy pisać. Tymczasem obejrzyjcie jej najsłynniejsze nowojorskie zdjęcie.
Salon samochodowy Chrysler
Początkowo budynek miał być siedzibą główną koncernu samochodowego Chrysler. Ostatecznie jednak odstąpiono od tego pomysłu. Natomiast w latach 30. na dwóch pierwszych piętrach znajdował się salon samochodowy, oczywiście marki Chrysler.
Najwyższy budynek świata. Przez chwilę
Niezwykle interesujące są także początki tego drapacza chmur. Pod koniec lat 20. XIX wieku w Nowym Jorku budowano wiele wieżowców, a między ich właścicielami wywiązała się ostra konkurencja – każdy z nich chciał, aby jego budynek był najwyższy. W przypadku Chryslera i budowanego w tym samym czasie 40 Wall Street (dziś Trump Building) rywalizacja dotyczyła także architektów. Za Chrysler Building odpowiadał William Van Allen, za 40 Wall Street – jego były biznesowy partner H. Craig Severance. Zgodnie z projektami ten drugi budynek miał być nieco wyższy. Allen nie chciał się jednak poddać bez walki. A walczył trochę nieczysto. W pierwotnym projekcie w tajemnicy zmienił wykończenie budynku – dodał piękną, blisko 60-metrową iglicę. Co więcej, iglicę tę montowano w środku, by później w ekspresowym tempie kilkudziesięciu minut zainstalować ją na szczycie budynku. Dzięki temu zabiegowi Chrysler Building został najwyższym budynkiem świata. Ale tylko przez chwilę – od dnia otwarcia 28 maja 1930 do premiery Empire State Building niespełna rok później.
Chrysler Building w filmie
W „Sprawie Kramerów” Chrysler Building widzimy tylko przez chwilę, przez okno biura Teda Kramera. Ale wieżowiec ten w kilku filmach odgrywał znacznie istotniejsze role. W „Armageddonie” piękna iglica zostaje strącona przez meteory i rozbija się na ulicach Manhattanu, a w „Facetach w czerni” Will Smith w spektakularny sposób skacze z dachu tego budynku. Jak powstawała ta ostatnia scena, możecie zobaczyć w poniższym filmie.
Ale to bynajmniej nie koniec nowojorskich historii na dziś. Dawno na blogu nie było wpisu kulinarnego. Na koniec więc jeszcze mały gastronomiczny suplement podany nam na tacy przez Kramerów.
J.G. Melon – czyli gdzie zjeść pysznego burgera na Upper East Side
W „Sprawie Kramerów” bar J.G. Melon pojawia się w mało przyjemnym kontekście. To tu Joanna i Ted próbują ustalić nowe zasady opieki nad małym Billym. Wam, zamiast rozmów o trudnych sprawach, polecamy w tym miejscu pysznego burgera.
J.G. Melon znajduje się przy 1291 3 Avenue / 74 Street. Powstał w 1972 roku, założony przez Jacka O’Neilla i George’a Mourgesa, stąd inicjały J.G. w nazwie. A Melon? To nawiązanie do soczystego owocu – arbuza (ang. watermelon), którego wizerunek przedstawiają liczne zdjęcia ozdabiające ściany tego lokalu.
Dawniej w tym samym miejscu przez wiele lat istniał bar Central Tavern, znany jako „irlandzki pub prowadzony przez dwóch Włochów”, który był szczególnie popularny w czasach prohibicji. Po przejęciu baru przez nowych właścicieli wnętrze pozostało w zasadzie bez zmian, z wyjątkiem oczywiście fotografii z arbuzami.
Miejsce to miało szansę na rozwój podobny do T.G.I. Friday’s – jednej z największych burgerowych sieci w Stanach. Biznesowi doradcy od franszyzy w tym samym momencie oferowali pomoc zarówno J.G. Melon, jak i T.G.I. Friday’s, który znajdował się kilka przecznic dalej. Ale Jack i George nie mieli takich ambicji, chcieli jedynie serwować pyszne burgery swoim klientom.
A robili to (a teraz robią to ich następcy) naprawdę świetnie. Wśród wiernych klientów tego baru jest wiele bardzo znanych postaci.
- Michael Bloomberg – były burmistrz Nowego Jorku i założyciel największej na świecie agencji prasowej specjalizującej się w dostarczaniu informacji o rynkach finansowych. Twierdzi, że tutejsze hamburgery są najlepsze na świecie.
- Robert Flay – znany nowojorski szef kuchni oraz gospodarz popularnych programów kulinarnych. Uważa J.G. Melon za najlepszą burgerownię w Nowym Jorku.
- Daniel Danny Meyer – ceniony nowojorski restaurator. Mówi, że to jedno z najlepszych miejsc serwujących hamburgery.
- Dylan McDermott – amerykański aktor, który popularność zdobył dzięki głównej roli w serialu o bostońskim świecie prawniczym „Kancelaria Adwokacka” („The Practice”). Jego uwielbienie do tego miejsca niewątpliwie wiązało się z tym, że jego tata przez wiele lat był tu barmanem. Ale tutejsze hamburgery uwielbia nadal.
Dziś już niestety założyciele J.P. Melon nie żyją, ale bar został w dobrych rękach – prowadzą go krewni George’a Mourgesa. I trzymają poziom – popularny kulinarny serwis ZAGAT wymienia J.G. Melon wśród 10 najlepszych burgerowni na Manhattanie. Jeśli więc będziecie w Nowym Jorku i zgłodniejecie na Upper East Side, wiecie, gdzie się wybrać. Tylko pamiętajcie, żeby wziąć gotówkę, bar nie akceptuje płatności kartą.
Obecnie lokal można znaleźć łącznie w trzech miejscach: na wspomnianym wcześniej Upper East Side, a dodatkowo na Upper West Side i Greenwich Village, ale chyba jednak najlepiej wybrać się do pierwszej lokalizacji. Szczegóły na oficjalnej stronie: https://jgmelon-nyc.com/