Przez West Side Story do Lincoln Center
Dziś opowiem Wam o dwóch niezwykłych nowojorskich symbolach. Zaczniemy od nagrodzonego największą liczbą Oskarów musicalu „West Side Story”, który zaprowadzi nas do wyjątkowego centrum kulturalnego – Lincoln Center. Na oba tematy można pisać bez końca, więc dzisiejszy wpis ma raczej charakter wprowadzenia do kolejnych, mam nadzieje interesujących, nowojorskich historii.
West Side Story (1961), reż. Jerome Robbins, Robert Wise
Musical „West Side Story” miał swoją premierę na Broadwayu w 1957 roku. To współczesna wersja Romea i Julii, w której konflikt dwóch zwaśnionych rodów został zastąpiony rywalizacją dwóch nowojorskich gangów walczących o wpływy w zamieszkiwanym przez nich San Juan Hill na Upper West Side. I właśnie stąd tytuł tego filmu „West Side Story”. Ale pewnie nie wszyscy wiedzą, że początkowo musical miał opowiadać historię innych gangów działających w zupełnie innej części Manhattanu.
Pomysł na „West Side Story” powstał jeszcze w 1947. Jego twórcy Jerome Robbins – choreograf i Leonard Bernstein – kompozytor, sami zmagający się z uprzedzeniami i brakiem akceptacji ze względu na pochodzenie i orientację seksualną, chcieli stworzyć historię, która opowiedziałaby świat z ich punktu widzenia. Trochę niedopasowanych, odrzuconych i niedocenionych. Oczywiście po ogromnym sukcesie musicalu te motywy stały się nieaktualne, żeby nie powiedzieć śmieszne. Ale musimy pamiętać, że miało to miejsce kilkanaście lat później.
Obaj Panowie długo zmagali się z materią tego przedstawienia, chcieli stworzyć coś społecznie ważnego, mimo że podanego w rozrywkowej formie. Pierwszym pomysłem było pokazanie tarć imigrantów zamieszkujących Lower East Side – Żydów z Rosji i katolików z Irlandii. I tak naprawdę niewiele brakowało, żeby musical nosił tytuł „East Side Story”. Jednak zanim twórcy ukończyli pracę nad musicalem, ten konflikt stał się zupełnie nieaktualny, przeszedł do kategorii miejskich legend i wspomnień rodziców z cyklu „a za naszych czasów…”. Jeśli wiec Robbins i Bernstein chcieli dotrzeć ze swoim przekazem do młodego pokolenia, musieli poszukać bardziej aktualnych miejskich punktów zapalnych. Na początku lat 50. rozpoczęła się kolejna duża fala migracji z Puerto Rico, którego status był mocno skomplikowany. Kiedyś kolonia, a od 1917 taki trochę stan, nie stan, a dokładnie „terytorium zorganizowane nieinkorporowane Stanów Zjednoczonych”. Portorykańczycy mogli wjeżdżać do USA bez paszportu, ale nie przysługiwały im pełne prawa obywatelskie, więc od samego początku mieli trochę pod górkę. Znaczna część z nich osiedliła się w Upper West Side, przy Lincoln Square, potocznie nazywanym San Juan Hill, a to nie do końca podobało się tym, którzy już wcześniej zamieszkiwali te okolice. I awantura gotowa. Robbins i Bernstein tu właśnie ostatecznie umieścili akcję swojego musicalu, głównymi bohaterami czyniąc Portorykańczyków skonfliktowanych z zamieszkującymi wcześniej te tereny nowojorczykami, a tytuł zmieniono na „West Side Story”.
Premiera odbyła się w 1957, a musical od razu stał się ogromnym przebojem na Broadwayu. Przez niecałe dwa lata wystawiano go 732 razy. Nie tylko publiczność była zachwycona, także krytycy docenili twórców i przyznali im dwie najważniejsze nagrody teatralne – Tony Awards dla Jerome’a Robbinsa za najlepszą choreografię i dla Olivera Smitha za najlepsze dekoracje.
W związku z tak fantastycznym przyjęciem musicalu jego twórcy dość szybko zdecydowali się przenieść tę historię na duży ekran, by dotrzeć do jeszcze większej widowni. Bardzo im zależało, by film powstał na ulicach Nowego Jorku, co było bardzo nowatorskim podejściem, gdyż większość filmów kręcono wówczas w studiach. Co prawda w „West Side Story” także sporo scen powstało w kartonowej scenografii w Californii, ale kilka najważniejszych ujęć zrobiono na Manhattanie. Długo szukano odpowiedniej lokalizacji. Chciano pokazać prawdziwe ulice, podwórka, na których rzeczywiście toczyły się walki gangów, oraz… balkon (w końcu to wariacja na temat Romea i Julii). Nie udało się znaleźć wszystkich tych elementów w jednym miejscu. Mimo że na ekranie wydaje się, że zdjęcia powstały w jednej okolicy, to tak naprawdę plany były mocno oddalone. Część zdjęć zrobiono przy 110. ulicy, część przy 68. Co ciekawe, gdy kręcono sceny przy 68., okolica była przeznaczona już do rozbiórki w związku z planowaną budową… Lincoln Center. Jeśli uważnie przyjrzycie się poszczególnym ujęciom, zobaczycie, że większość mieszkań jest już opuszczona, a okna zabite deskami. Najwięcej prawdziwego Nowego Jorku można zobaczyć w scenie otwierającej cały film.
Ale film nie jest dokładną adaptacją brodwayowskiego musicalu. Na potrzeby dużego ekranu zmieniono sporo tekstów. Wersja sceniczna była bardziej historią miłosną, film zaś miał nieco bardziej koncentrować się na aspektach nierówności społecznych.
Udało się stworzyć obraz niezwykły, który do dziś elektryzuje widzów. Coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się nienaturalne – członkowie gangu wykonujący okołobaletowe, piękne układy taneczne – świetnie obroniło się na ekranie. Także krytycy bardzo dobrze ocenili ten film, a Amerykańska Akademia Filmowa przyznała mu aż 10 statuetek (z 11 nominacji).
Jak bardzo ten musical nadal jest ważny w kulturze amerykańskiej i nie tylko, świadczy to, na ilu scenach był i nadal jest wystawiany. Na początku 2020 roku ma wrócić także na Broadway, choć z zupełnie nową choreografią. A jeśli macie ochotę spojrzeć na klasyczną choreografię w bardziej nowoczesnym wydaniu, zerknijcie na poniższy film z doskonałej akcji flash mob zorganizowanej na nowojorskim Times Square w 2011 roku:
Skoro już jesteśmy na ulicach Nowego Jorku, to teraz może coś o zapowiadanym w tytule Lincoln Center.
Lincoln Center
Lincoln Center to niezwykły kompleks wielu instytucji kultury i sztuki. Dziś w tym wyjątkowym miejscu możemy wybrać się do Filharmonii Nowojorskiej, zobaczyć przedstawienie baletowe czy dobry film. Pretekstem do realizacji tego zakrojonego na wielką skalę projektu było poszukiwanie nowej siedziby dla Opery Nowojorskiej i nowojorskich filharmoników. Metropolitan Opera od 1883 miała swoją siedzibę przy 39. ulicy (West). Budynek ten miał piękną widownię, doskonałą akustykę i w zasadzie w ogóle żadnego zaplecza. Stroje i scenografia magazynowane były kilka przecznic dalej, a w trakcie przedstawień czekały na swoją kolej pod gołym niebem na tyłach teatru. Scena była jedna, a za nią miejsca na tyle niedużo, że aktorzy mieli problem, żeby się tam zmieścić, oczekując na swoją partię. Konieczne więc było wybudowanie nowej siedziby. Podobne problemy mieli nowojorscy filharmonicy. Ich sceną domową była Carnegie Hall, ale była to sala dzierżawiona, co nie dawało gwarancji, że będą mogli z niej korzystać w kolejnych sezonach.
Z drugiej strony Robert Moses – urbanista i człowiek, który od lat 40. decydował o wszystkich miejskich inwestycjach w Nowym Jorku, miał pomysł na rewitalizację części Manhattanu. Wspomniane wcześniej San Juan Hill, zamieszkiwane przez tysiące rodzin portorykańskich i afroamerykańskich, traktował jako zarzewie zła i chciał zrobić wszystko, żeby pozbyć się jego mieszkańców. Prawdą jest, że nie była to wówczas najbardziej reprezentacyjna okolica Nowego Jorku, ale mieszkało tam wiele zwykłych rodzin imigrantów, którzy tu się osiedlili, tu pracowali, tu szczęśliwie żyli. Jednym z mieszkańców San Juan Hill był wybitny muzyk jazzowy Thelonious Monk.
Zatem pod pretekstem wybudowania nowej siedziby dla dwóch ważnych instytucji kulturalnych w ciągu kilku lat Moses przesiedlił wszystkich mieszkańców na odległe Queens, a zamieszkiwane przez nich domy zrównał z ziemią. Wydźwięk społeczny tej inwestycji był bardzo kontrowersyjny – burzono domy ubogich, by zapewnić rozrywkę elitom.
Poniżej świetny reportaż New York Times przedstawiający tę historię:
Mimo licznych protestów rozpoczęto realizację tego ogromnego urbanistycznego projektu. W czasie gdy równano z ziemią kilka kwartałów Manhattanu, grupa najlepszych architektów projektowała największy w historii kompleks kulturalny. Głównym architektem został Wallace K. Harrison. Z dwóch powodów – po pierwsze był bardzo związany z rodzina Rockefellerów, a to oni współfinansowali tę ogromną inwestycję. Po drugie – od lat marzył o zaprojektowaniu nowego gmachu Metropolitan Opera i miał już sporo pomysłów. Współpraca kilku wybitnych architektów nie przebiegała gładko, każdy z nich miał swoją wizję obiektu, który projektował, a przecież finalnie musiały one stworzyć spójną całość. Dodatkowo środki finansowe były mocno ograniczone i architekci musieli „przycinać” swoje ambicje stosownie do przycinanych środków finansowych. O szczegółach opowiem w kolejnych odsłonach, bo każdy z obiektów Lincoln Center zasługuje na oddzielny wpis – a ten, jak wspomniałam na początku, miał nas tylko wprowadzić w ten temat.
Ceremonia rozpoczęcia budowy odbyła się 14 maja 1952 roku i miała charakter narodowy. Uczestniczył w niej urzędujący wówczas prezydent Stanów Zjednoczonych Dwight D. Eisenhower, który wbił pierwszą łopatę. A już we wrześniu 1962 roku odbyło się uroczyste otwarcie nowego sezonu Filharmonii Nowojorskiej.
Lincoln Center of Performing Arts
Dziś Lincoln Center to 30 obiektów, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych, 11 instytucji kultury i sztuki oraz blisko 5 milionów widzów rocznie. Najważniejsze obiekty wchodzące w skład tego kompleksu przedstawiam poniżej, ale na pewno wrócę do nich w kolejnych wpisach.
New York Philharmonic (Filharmonia Nowojorska, 1842) – jedna z najważniejszych na świecie orkiestr, która rocznie zbiera niewyobrażalną liczbę słuchaczy, bo nawet 50 milionów! Wśród nich są ci, którzy mają szczęście zobaczyć orkiestrę na domowej scenie w Lincoln Center lub w czasie wielu międzynarodowych tournée, albo też na licznych letnich i co ważne bezpłatnych koncertach w nowojorskich parkach. Inni mogą podziwiać nowojorskich filharmoników na kinowych lub telewizyjnych ekranach, na których transmitowane są najważniejsze koncerty sezonu, oraz na … facebooku. Doskonałym przykładem na to, że na nowe technologie klasyczni muzycy nie mogą się obrażać, a wręcz przeciwnie – powinni z nich korzystać, było unikatowe w skali świata rozpoczęcie 175. sezonu, transmitowane na FB właśnie. Wszystkim melomanom polecam więc śledzić facebookowy profil filharmonii, za pośrednictwem którego można stać się świadkiem najważniejszych wydarzeń dla tej wyjątkowej orkiestry. https://www.facebook.com/nyphilharmonic/
The Metropolitan Opera (1883) – jak wspomniałam wcześniej początkowo mieściła się w pięknym budynku przy 39. ulicy i Broadway. Ze względu na problemy z zapleczem i tylko jedną scenę przeniesiono ją do Lincoln Center. W 1966 roku miało miejscu uroczyste otwarcie sezonu w nowej lokalizacji. Gmach projektu Wallace K. Harrisona może pomieścić nawet 3800 widzów. W Metropolitan Opera możemy podziwiać największe głosy świata, a wśród nich także polskie. W najbliższym sezonie wystąpi tam baryton Artur Ruciński, debiutujący bas Tomasz Konieczny oraz nasi rodzimi artyści najdłużej współpracujący z The MET Opera: sopranistka Aleksandra Kurzak, tenor Piotr Beczała i baryton Mariusz Kwiecień. Nie można oczywiście nie wspomnieć o ogromnym wyróżnieniu dla Mariusza Trelińskiego, który we wrześniu 2016 roku miał zaszczyt reżyserować spektakl „Tristan i Izolda” otwierający sezon w tym wyjątkowym miejscu.
Julliard (1905) – jedna z najważniejszych szkół artystycznych na świecie. Łączy wszystkie najważniejsze dziedziny, uczy muzyków, tancerzy a także aktorów z najdalszych nawet zakątków świata. W sumie ma pod opieką ok. 800 najzdolniejszych studentów z 42 krajów.
NYPL for the Performing Arts (1932) – największa na świecie biblioteka poświęcona sztuce, słynąca nie tylko z książek, ale przede wszystkim z unikatowej kolekcji historycznych nagrań – audio i wideo, rękopisów, nut, strojów scenicznych, plakatów fotografii.
Film Society Lincoln Center (1969) – instytucja, której celem jest celebrowanie sztuki filmowej. Robi to doskonale w czasie organizowanego od 56 lat najważniejszego amerykańskiego festiwalu filmowego New York Film Festival, czy też odbywającego się wiosną festiwalu „New Directors / New Films” (Nowi Reżyserzy / Nowe Filmy), podczas którego od 47 lat dają się poznać nowi reżyserzy. Tu swoje pierwsze filmy pokazywali najwięksi: Pedro Almodóvar, Christopher Nolan czy Spike Lee. Wszystkim miłośnikom filmu na pewno znany jest też doskonały dwumiesięcznik „Film Comment” wydawany przez New York Society.
Lincoln Center Theater (1985) – produkuje i wystawia przedstawienia teatralne na bardzo wielu scenach nowego Jorku. Co ważne, jako organizacja no profit nie tylko pokazuje, ale także edukuje. Finansuje m.in bezpłatne bilety dla najuboższych mieszkańców wszystkich pięciu nowojorskich dzielnic – na sztuki własne, a także wystawiane na wszystkich innych najważniejszych scenach Nowego Jorku