Specjalista od niczego w Washington Square Park
Na stronie NY do mnie MOVIE od samego początku jest zakładka „Seriale”. I mimo że upłynęło już ponad pół roku od premiery bloga, to wciąż pozostawała ona pusta. Bo to trudny temat jest. Uwielbiam seriale, dla niejednego zarwałam noc, niektóre oglądam kilka razy, a te najlepsze, czy może raczej dla mnie najważniejsze, nawet kilkanaście. A dobrych nowojorskich seriali jest mnóstwo. I chyba właśnie z tego powodu tak długo zwlekałam. Postanowiłam jednak podejść do tematu od innej strony. Już od kilku tygodni zamierzałam Wam opowiedzieć o Washington Square Park. I oczywiście jest mnóstwo dobrych filmów, w których to miejsce się pojawia, ale pierwsze moje skojarzenie to Dev – specjalista od niczego – oprowadzający po tym niezwykłym miejscu piękną Francescę. I tak oto pierwszy serial na blogu wybrał się sam. Zapraszam więc dziś na spacer po Washington Square Park w towarzystwie „Specjalisty od niczego”
Specjalista od niczego / Master of None (2015), Aziz Ansari, Alan Yang
Seriali o życiu trzydziestolatków powstało pewnie tyle co seriali z Nowym Jorkiem w tle. Bardzo dużo. Ale ten jest nieco inny, zaskakujący w swojej prostocie i normalności. I to czyni go wyjątkowym.
Po pierwsze główny bohater. Nie jest specjalnie przystojny, ale nie jest też brzydki. Nie jest ani wybitnie mądry, ani wyjątkowo głupi. Nie osiągnął spektakularnego sukcesu, ale też los nie podstawia mu nogi na każdym kroku. To bohater zwyczajny, nieprzerysowany, a takich w serialach nie ma wielu. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że ten nieduży skądinąd bohater jest hindusem z pochodzenia, muzułmaninem po rodzicach, przyjaźni się z ciemnoskórą lesbijką Denise oraz z ogromnym, z wyglądu przypominającym wikinga, Arnoldem. Połączenie bardzo sitkomowe, ale w tym serialu działa naprawdę, także w nieśmiesznych okolicznościach.
Po drugie to niby komedia, ale jednak nie do końca. Zwykle nas rozśmiesza, równie często jednak każe nam zastanawiać się nad takimi aspektami życia, nad którymi nie zawsze mamy ochotę się zastanawiać. Jest odcinek poświęcony rodzicielstwu – pokazujący, jak to zwykle cudowne doświadczenie potrafi być czasem trudne i męczące. Jest też odcinek, w którym twórcy rozważają temat starości, konieczności opieki nad tymi, którzy kiedyś opiekowali się nami. Jest odcinek o randkowaniu – niby sama radość, a jednak często ciężka robota i, wziąwszy pod uwagę, że bohater mieszka w Nowym Jorku, często także kosztowna. Jest też doskonały odcinek chyba tak naprawdę o stereotypach – historia kilku „niedoskonałych” bohaterów. „Niedoskonałych” bo innych od „nas”, czyli większości. Innych etnicznie, światopoglądowo, z różnymi niepełnosprawnościami. Wydawałoby się, że to nie może się udać, bo za dużo, bo za płytko, bo za mało czasu. A jednak. Do tematu udało się podejść w sposób, który pozwala trochę spokojniej i przyjaźniej popatrzeć na otaczający nas, coraz bardziej różnorodny, świat. I jest wreszcie chyba mój ulubiony odcinek – o seksualności Denise. Retrospektywny, pokazujący dojrzewanie samej bohaterki do momentu, w którym uświadamia sobie, że woli dziewczyny, a później stopniowe oswajanie otoczenia z tym tematem. A w tle rodzinne obchody Święta Dziękczynienia, począwszy od lat chyba 90.
Jak to w serialach o trzydziestolatkach bywa, jest też wątek miłosny, zresztą niejeden. I znów – przedstawiony z nieco innej perspektywy. Ani śmieszny, ani przesadnie romantyczny. I jest też scena, która chyba najbardziej zapadała mi w pamięć – przejazd głównego bohatera taksówką czy innym uberem, w której nic się nie dzieje. Dosłownie. Samochód jedzie, kamera pokazuje Deva zajmującego miejsce pasażera, gra muzyka i to wszystko. I tak przez ponad 3 minuty. Kto z ówczesnych twórców seriali miałby odwagę na taki ruch? Aziz miał. I bardzo dobrze, bo z ekranu wcale nie zieje nudą, wręcz przeciwnie – to emocjonalny roller coaster. Ale o tym przekonajcie się sami.
Specjalista od… Nowego Jorku
Ale oczywiście jest jeszcze jeden powód, dla którego uwielbiam ten serial. Oczywiście Nowy Jork. Twórcy serialu na szczęście odważnie wkroczyli w miasto i nie unikali zdjęć w plenerze. Szczególnie upodobali sobie Brooklyn, a tu Williamsburg i Greenpoint. A ponieważ nasz bohater dużo czasu spędza w restauracjach, można stworzyć doskonały kulinarny miniprzewodnik specjalisty od niczego.
- Dla wielbicieli kuchni hinduskiej:
Agra Taj Mahal – https://agratajmahalnyc.com/
- Dla fanów kuchni japońskiej:
Okonomi Yuji Ramen – http://www.okonomibk.com/yuji-ramen/
- Dla tych, którzy lubią chińszczyznę:
Shoon Lee Palace – http://www.shunleerestaurants.com/location/shun-lee-palace/
- Dla amatorów europejskich smaków:
Tertulia – http://tertulianyc.com/
Il Buco – http://ilbuco.com
- A jeśli macie ochotę jedynie na drinka, to:
JIA Lounge w Hotel on Rivingtone (obłędny widok na Manhattan) – https://www.jialounge.com/
Bar 169 – istniejący w tym samym miejscu od ponad 100 lat, choć wielokrotnie zmieniał właścicieli i nazwy – http://www.169barnyc.com/cmsmadesimple/
- Na lody wybierzcie się koniecznie do:
Morgenstern’s Finest Ice Cream – http://www.morgensternsnyc.com/
- Jeśli tylko kawa i przekąska, to najlepiej u:
Marlow and Sons – http://marlowandsons.com/
- A jeśli macie ochotę potańczyć:
The Good Room – http://www.goodroombk.com/
Baby’s All Right – http://babysallright.com/
Ale, jak pisałam na wstępie, mi „Specjalista od niczego” kojarzy się przede wszystkim z Washington Square Park, więc teraz zapraszam Was do tego cudownego miejsca.
Washington Square Park
Jeden z najbardziej popularnych i lubianych nowojorskich parków, ceniony zarówno przez nowojorczyków, jak i turystów. Nieduży, ale o wielkim znaczeniu dla miasta.
Początki – XIX wiek
Dość makabryczne. Na samym początku w tym miejscu było ogromne cmentarzysko. Chowano tu ludzi, którzy nie mieli krewnych – tysiące śmiertelnych ofiar epidemii żółtej febry, a później także imigrantów niemieckich. Do dziś pod Parkiem Waszyngtona znajduje się ponad 20 tysięcy bezimiennych ciał.
Kolejny makabryczny element tego miejsca to najstarszy na Manhattanie, bo ponad 300-letni, wiąz – zwany Drzewem Kata (Hangman Tree). Legendy głosiły, że w XVIII wieku wymierzano na nim karę śmierci przez powieszenie. Dziś historycy nie potwierdzają tej wersji, ale sami wiecie… Niesmak pozostał.
W latach 20. XIX wieku Park Waszyngtona był wykorzystywany jako miejsce treningów wojska do popularnych wówczas militarnych parad. Z czasem, gdy miasto zaczęło się rozrastać, okolice parku cieszyły się coraz większym zainteresowaniem deweloperów. W północnej części powstały wówczas piękne, stojące do dziś kamienice. Później zabudowano także wschodnią i zachodnią część, a okolica stała się bardzo prestiżową i pożądaną przez ówczesną nowojorską elitę.
W 1870 powstała niezwykle ważna dla miasta instytucja – Departament Parków Miejskich działający przy nowojorskim ratuszu. To z jego inicjatywy Washington Square Park postanowiono zmienić w zieloną enklawę, która cieszy kolejne pokolenia nowojorczyków. Do aranżacji parku zaangażowano architektów odpowiedzialnych za Central Park. To wówczas pojawiła się tam fontanna, przeniesiona z Central Parku właśnie.
Drugi, niezwykle charakterystyczny element parku – łuk triumfalny – powstał w 1889 roku. Postawiono go, by uświetnić obchody setnej rocznicy inauguracji prezydentury George’a Washingtona. Co ciekawe, łuk był wówczas drewniany i miał tymczasowy charakter. Ale spodobał się wszystkim na tyle, że zaraz po zakończeniu uroczystości podjęto decyzję o budowie nowego – tym razem marmurowego i trwałego, który ukończono już 3 lata później.
Protesty, walka o prawa obywatelskie – XX wiek w Parku Waszyngtona
W zasadzie od początku XX wieku Washington Square Park był świadkiem największych i najważniejszych protestów w Nowym Jorku. Jeden z nich odbył się w Święto Pracy 1912 roku – marsz 20 tysięcy pracowników, którzy walczyli o lepsze i bezpieczniejsze warunki pracy. Bezpośrednią przyczyną manifestacji był ogromny pożar fabryki w 1911 roku, w którym zginęło 146 osób. Co ważne, w proteście tym wzięło udział ponad 5 tysięcy kobiet, którym nie przysługiwało jeszcze wówczas wiele praw obywatelskich, w tym prawo do głosowania, a mimo to odważnie maszerowały na czele protestujących. Kolejne liczne i częste manifestacje w tym miejscu dotyczyły właśnie między innymi biernego prawa wyborczego kobiet i zakończyły się sukcesem w 1917.
Kolejny ogromny sukces kobiety odniosły w latach 50. W słynnej manifestacji z wózkami stanęły murem za Jane Jacobs, która organizowała protesty przeciwko wybudowaniu w tym miejscu drogi szybkiego ruchu. Słynny nowojorski urbanista Robert Moses właśnie taki miał plan na Greenwich Village – zniszczyć park pod budowę kilkupasmowej drogi. Polityczne przepychanki trwały wiele lat i tylko dzięki wytrwałości Jane Jacobs i wspierających ją tysięcy kobiet możemy się cieszyć dziś tym pięknym miejscem.
W latach 60. protesty w Washington Square Park zyskały nieco inny charakter. Miejsce wielotysięcznych tłumów zajęli zaangażowani artyści, w tym pieśniarze. Można tu było spotkać między innymi Boba Dylana protestującego przeciwko wojnie w Wietnamie.
Słynni mieszkańcy
Najładniejsze budynki mieszkalne znajdują się przy północnej granicy parku – Washington Square North.
To tu, pod numerem 18, jeszcze w XIX wieku mieszkała babcia Henry’ego Jamesa, jednego z najważniejszych amerykańskich pisarzy XIX wieku. Henry często u niej pomieszkiwał i podpatrywał lokalnych mieszkańców, czego owocem była słynna, wydana w 1881 roku powieść „Plac Waszyngtona”.
Edith Wharton, kolejna wybitna reprezentantka amerykańskiej literatury, także mieszkała przy Washington Square North. Bardzo krótko, bo tylko w 1882 roku, ale miejsce to na tyle zapadło jej w pamięć, że bardzo często pojawiało się w jej twórczości.
To tu także, pod numerem 3, od 1913 roku aż do śmierci w 1967 roku, na najwyższym piętrze mieszkał słynny (i mój ulubiony) amerykański malarz Edward Hopper. Tu również znajdowała się pracownia mistrza, w której powstała znaczna część jego obrazów, a którą cenił przede wszystkim za doskonałe oświetlenie. Z niezwykle bogatej kolekcji jego dzieł odnalazłam dwa bezpośrednio odnoszące się do miejsca zamieszkania. Poniżej jedno z nich.
Odtworzoną przez New York University (do którego należy obecnie budynek) pracownię Edwarda Hoppera można zwiedzić, ale tylko podczas specjalnie umówionej wizyty. Dla zainteresowanych szczegóły pod linkiem: http://www.edwardhopperhouse.org/hoppers-nyc-studio.html
Washington Square Park dziś
Tuż obok parku znajduje się New York University. I pewnie to główny powód, dla którego plac zawsze jest pełen młodych ludzi – spotykają się tu, uczą, bawią, tworzą, czytają. Z parkiem silnie związany jest także sam nowojorski uniwersytet. Właśnie w Washington Square Park tradycyjnie odbywa się uroczysta ceremonia rozdania dyplomów NYU.
Ale miejsce to lubią też starsi nowojorczycy, a wyjątkowo upodobali je sobie szachiści. Od lat 70. codziennie zbierają się na partyjkę szachów na świeżym powietrzu.
Na zwiedzanie Washington Square Park warto zarezerwować sobie więcej czasu, bowiem wokół znajduje się bardzo wiele interesujących miejsc.
Po pierwsze w okolicy można dobrze i tanio zjeść, w końcu klientami są głównie studenci (Mamoun’s serwuje dania vege, Gray’s Papaya – słynne hot dogi, a Joe’s lub Ben’s – pizzę). Oprócz ciała można tam zadbać też o duszę. W pobliskich klubach jazzowych i folkowych występują mniej lub bardziej znani, ale zawsze świetni muzycy. Warto wpaść do Cafe Wha?, w której debiutował Bob Dylan, lub do baru Bitter End, w którym grali m.in. Neil Young i Carly Simon. A tym, którzy mają ochotę na dobry stand-up, polecamy wieczór w Comedy Cellar, który „New York Times” wielokrotnie ogłaszał najlepszym klubem komediowym Nowego Jorku. I tu zatoczymy koło. Na początku maja tego roku Aziz Ansari, po długiej przerwie, pojawił się w klubie i dał kilka nieanonsowanych wcześniej występów. I jak donosi „New York Daily News”, był naprawdę dobry. Niektórzy uważają, że testował teksty do trzeciego sezonu „Specjalisty od niczego”. Oby.